Piątek, 06.05.2022
Piątkowy dzień minął bardzo leniwie na spacerach, w restauracjach i graniu w karty. Pogoda nieco zaskoczyła ale narzekać nie mogłem.
Motoblog
Piątkowy dzień minął bardzo leniwie na spacerach, w restauracjach i graniu w karty. Pogoda nieco zaskoczyła ale narzekać nie mogłem.
Pobudka tego dnia była zaplanowana na 5:00, chciałem zdążyć zobaczyć wschód słońca. Śpiwór okazał się jednak tak ciepły i komfortowy, a temperatura poza nim tak niska (blisko 0oC), że z namiotu wygrzebałem się dopiero przed samą 6 rano. Powitanie było jednak fantastyczne.
Po krótkim zamyśleniu wśród spokojnych dźwięków wiosennego, mazurskiego poranka, był najwyższy czas, aby zacząć się pakować i szykować do drogi. Dzisiaj w planie było nie tylko dotarcie do miejsca docelowego wyjazdu – Łeby – ale również odwiedzenie przekopu Mierzei Wiślanej po drodze. Trasa biegła przez Mrągowo, Barczewo aż na obwodnicę Olsztyna drogą S16, gdzie po krótkim odcinku S51 zjechałem na gdańską S7. Tą drogą, przez Elbląg dotarłem do Nowego Dworu Gdańskiego, gdzie odbiłem już na Kąty Rybackie (DW 502) i następnie DW 501 na sam przekop Mierzei Wiślanej. Trasa wyniosła 254 km.
Chwilę przed godziną 11:00 byłem już na parkingu zaraz za mostem nad przekopem. Osobiście przyznam, że przedsięwzięcie nie zrobiło na mnie jakiegoś piorunującego wrażenia. Mimo wszystko warto je zobaczyć i z mojej strony mogę śmiało taką wycieczkę polecić (jeżeli ktoś z Was byłby w okolicy rzecz jasna), ponieważ sam dojazd przez te piękne, nadmorskie lasy rekompensuje lekko mizerne wrażenie, jakie robi przekop Mierzei Wiślanej.
Po kilku dłuższych chwilach spędzonych na Mierzei Wiślanej, wyruszyłem w kierunku Łeby. Wróciłem do Starego Dworu Gdańskiego, skąd S7 przejechałem aż za całe Trójmiasto, odbijając na końcu na drogę S6 przez Rumię, Redę i Wejherowo. Trasy nie kontynuowałem drogą S6 – w Wejherowie na wysokości Hotelu Victoria odbiłem na Zamostne – drogą wojewódzką 213 jechałem przez Kostkowo, Strzeszewo aż do Wicka, gdzie odbiłem na DW 214 – drogę, która bezpośrednio prowadzi i kończy się w Łebie. Ta trasa wyniosła 174 km. Niestety, od Gdańska do właściwie Wicka kropiło, droga była mokra i trochę przyjemności z jazdy umknęło, ale cel został osiągnięty.
W Łebie na kilka dni zatrzymałem się na polu namiotowym Camping Leśny 51 przy ulicy Brzozowej 16A. Bardzo lubię to miejsce noclegowe, sypiam tam od 2008 roku.
Gorąca kąpiel po podróży zadziałała wyśmienicie, rozpoczął się wypoczynek.
Późnym popołudniem spotkałem się ze znajomymi, którzy dotarli do Łeby dzień wcześniej. Wspólna pizza na obiadokolację w „Galerii Smaków” przy ulicy Nadmorskiej 3, a później doskonała kawka w portowej kawiarni Cafe No5 przy ulicy Abrahama 5. Wieczór natomiast spędziliśmy na Magic the Gathering.
Po powrocie do namiotu koło 1 w nocy zasnąłem wręcz natychmiast.
Jak co roku w okolicach Święta Konstytucji udało się zorganizować krótki, pięciodniowy wyjazd motocyklowy. Tym razem – niezupełnie samotny. W mieście docelowym – Łebie – spotkałem się z przyjaciółmi, którzy w tym samym terminie skusili się na wyjazd. Ale po kolei.
Długo wyczekiwany dzień wyjazdu. Prognoza pogody na całej trasie obiecująca, wyjazd blisko 6:00. Cel podróży – małe pole namiotowe przy przystani jachtowej w Jorze Małej – na mazurach.
Trasa 531 km, z Dąbrowy Górniczej przez „gierkówkę” do Częstochowy (na śniadanie w McDonald’s, gdzie umówiłem się z kumplami jadącymi bezpośrednio do Łeby), A1 do Piotrkowa Trybunalskiego, S8 przez centrum Warszawy, Myszków, Ostrów Mazowiecką, Pisz i finalnie z przerwą przez Ruciane-Nidę, Mikołajki aż do punktu docelowego – pole namiotowe i przystań jachtowa „Kokoszka” w Jorze Małej.
Przejazd opóźnił się o około 2h przez wypadek na autostradzie A1. Na szczęście miałem ze sobą kawę i bardzo miłe towarzystwo innych nieszczęśników stojących w nieruchomym korku, z którymi bardzo przyjemnie się rozmawiało. Każdy miał swój cel podróży, konsekwencje spóźnienia się przez postój czy przemyślenia, na przykład: „Miałem wyjechać 2h wcześniej, ale kluczyki do samochodu zabrał inny pracownik. Nie stałbym w tym korku gdyby nie to.”. Zauważyłem, że bardzo lubię słuchać historii „co by było, gdyby”, szczególnie z ust zupełnie obcych mi ludzi, na środku autostrady, pijąc kawę i jadąc na urlop – ergo – w nietypowej sytuacji. Niecodziennie doświadczenie.
Dalsza część trasy poszła bez większych problemów (pomijając Warszawę – ogromne natężenie ruchu).
Kolejny przystanek – Ruciane-Nida. Miasteczko, do którego mam sentyment. Jako nastolatek sporo pływałem „na żaglach” z moim tatą i zawsze robiła na mnie wrażenie śluza „Guzianka” – w Rucianem właśnie. Po latach chciałem ją odwiedzić i obejrzeć z perspektywy osoby, która się tym razem przez śluzę nie przeprawia.
Niestety brakło czasu na postój w Mikołajkach (korek na A1 trochę zamieszał), gdzie tylko zatankowałem motocykl i zakupiłem drobny prowiant na dzisiejszy wieczór i jutrzejszy poranek. Popołudniu, blisko 17:00 dotarłem do miejsca noclegowego.
Temperatura późnym wieczorem spadła do 3oC, poszła w ruch czapka, rękawiczki i gruby polar.
Kończąc dzień, rozpaliłem również ognisko i zanurzyłem się w sentymentalnych wspomnieniach sprzed lat.